Rok temu 27 lutego siedziałam sobie na leżaku w ogrodzie popijając kawę. Miałam na sobie ciepły sweter. Pod koniec marca moje dziecko leżało na trawie jedynie w legginsach i podkoszulce… Nie twierdzę,że to normalna aura była, ale cieszyła. Fakt potem w kwietniu przyszła zimnica, a pąki na gruszce wymarzły, bo i maj nie oszczędzał. W tym roku słońce pięknie świeci od dłuższego czasu, w ogrodzie biały puch po kolana( napadało więcej niż przez cała zimę) , w nocy -13. Ludzie marudzą ,że to niesprawiedliwe i w ogóle od walentynek żyją tylko wiosną. Wszyscy żyją tym co będzie, a jak już przyjdzie to będą czekać na lato. Przyjdą upały, będą czekać na jesień. A jesienią , już w październiku zaczną zdobić dom na święta. Tak się to wszystko poprzestawiało,że pędzimy do przodu , zupełnie nie doceniając co aktualnie w okół nas. A natura wie lepiej. Z sąsiadką cieszymy się z tego śniegu, bo otulił nam wszystkie roślinki, które zaczęły wychodzić. Młoda się cieszy, bo udało się jej tatę namówić jeszcze na sanki:) Ale nie byłabym szczera, gdybym się zapierała,że nie tęskno mi do wiosny:) No tęskno, zwłaszcza teraz gdy za chwilę święta. A żeby sobie dać jej namiastkę, to robię pastę z avokado. To od niej zaczęła się moja przygoda z tym owocem. Pasta ostra w smaku, pełna zieleni:)
PASTA Z AVOKADO
- 2 szt avokado
- pęczek szczypiorku
- pęczek koperku
- pęczek naci pietruszki
- pól cebuli
- 2-3 ząbki czosnku
- 1-2łs musztardy ( weług uznania)
- sól, pieprz
Avokado rozgniatamy widelcem, siekamy zioła i cebulę, wyciskamy czosnek, wszystko dokładnie mieszamy.